Historia pacjenta Tomasz i Joanna

Tomasz i Joanna

Rak prostaty
Życie warte jest każdych pieniędzy. Zrobiłabym wszystko, żeby uratować męża.

Życie warte jest każdych pieniędzy. Zrobiłabym wszystko, żeby uratować męża.

Mój mąż to nic z siebie sam nie powie. Rozmawia ze swoim urologiem – dr Pawłem Wiszem, no to szturcham go pod bok, żeby powiedział, że w kilka dni po operacji erekcja mu wróciła. Chyba warto dodać ten fakt do światowych statystyki, prawda? – pyta retorycznie pani Joanna.

Joanna i Tomasz to zgodne małżeństwo, razem już 29 lat. Dwoje dorosłych dzieci. – Dom, dobra praca. Oddani przyjaciele. Pieniądze – wylicza pani Joanna. – I w styczniu wyniki badań, że Tomasz ma raka! A przecież ma dopiero 52 lata i chciałabym przeżyć z nim razem kolejnych 30 – opowiada.

Jej męża wynik badania dosłownie ściął z nóg. Zaczął żegnać się ze światem. – Tego dnia jakby życie się dla niego skończyło. Był załamany i nerwowy – opowiada Joanna.

Rodzina nie rozumiała skąd nagle choroba, w takim stadium. Tomasz badał się co pół roku, pilnował terminów. Objawów choćby przerostu prostaty nie miał żadnych. Nigdy i nic. A tu nagle w grudniu ubiegłego roku PSA tak wysokie, że od razu dostał skierowanie na rezonans. 4 grudnia pojechali, żeby go zrobić. W styczniu 2022 roku przyszedł opis – rak prostaty.

– Ja ani chwilę się nie wahałam.  Nie miałam wątpliwości, że trzeba działać. Jeden onkolog, drugi. Wizyta w Bydgoszczy. Tam onkolog skierował nas na biopsję fuzyjną. Potwierdziła tylko diagnozę – opowiada pani Joanna. – Wtedy wszystko postawiłam na jedną kartę!

Onkolog mówił rodzinie, jakie mają opcje terapeutyczne: operacja, brachyterapia… – A ja go wtedy pytam: a robot? On odpowiada na to, że nic innego to nie da, niż gdyby wykonał ją znaną od dawna metodą chirurgiczną. Ale mnie intuicja nie myli, więc od razu sobie pomyślałam: jak tak, to jedziemy do Krakowa! – opowiada Joanna.

Zanim małżeństwo zjawiło się w krakowskim Szpitalu na Klinach, przeczytali wszystkie materiały, które są dostępne w internecie na temat operacji raka prostaty z użyciem robota.

– Tomasz to już nawet nie chciał jechać. A ja do niego: Ty chyba zgłupiałeś! Działamy! Pogadałam z przyjaciółmi, każdy zrobił swój wywiad, gdzie i u kogo operować. I dla mnie sytuacja zaczęła się klarować: jak już to tylko doktor Paweł Wisz ze Szpitala na Klinach – referuje Joanna.

Rodzina dzwoni do Krakowa. Jest termin zabiegu – 15 marca. Zabieg zostaje wykonany. W połowie kwietnia, a właściwie to tak tydzień przed świętami już wiadomo, że wszystko się udało, pan Tomasz jest zdrowy. Raka nie ma.

Po operacji przychodzi ulga: nic nie boli, trzyma mocz. Ale panu Tomaszowi nie daje spokoju pytanie, czy rak i operacja nie zabrały mu męskości. Musiał to wiedzieć nade wszystko! – No to sprawdził – żartuje pani Joanna. – Od razu sprawdził – dodaje.

– A potem, gdy doktor Wisz dzwonił zapytać, czy wszystko w porządku, mój mąż mówił o wszystkim, tylko nie o najważniejszym. Więc szturcham go pod łokciem pod bokiem, żeby dodał do światowej statystki operacji robotycznych i to osiągnięcie. A ten nic. Więc w końcu ja powiedziałam, jak jest naprawdę z erekcją – śmieje się.

Pani Joanna – jak mówi – w całym nieszczęściu, jakim było wykrycie raka prostaty u męża, była jedna nadzieja. – To doktor Wisz. Ja bym dom sprzedała, żeby tylko Tomasz był spokojny i mógł dalej żyć. I w tym sensie to my jesteśmy  szczęśliwcami, że mogliśmy z tym lekarzem siąść i rozmawiać tak, że wlał nam w serca nadzieję, że wszystko będzie jeszcze dobrze. Będzie moim idolem do końca życia – podkreśla kobieta.

Nie może się też nachwalić poziomu opieki całego personelu Szpitala na Klinach.

Z perspektywy, bo rozmawiamy w maju, przyznaje się, że operacji męża pilnowała przez cały czas. W tym sensie, że dzwoniła do szpitala, żeby się upewnić, a potem absolutnie upewnić, że to doktor Wisz, a nie nikt inny będzie operował jej Tomasza.

– Boże, jak nam się udało! Że operował go taki sumienny lekarz. Z taką międzynarodową karierą i doświadczeniem. Nieważne, ile to kosztowało. Życie mojego męża jest warte każdych pieniędzy! – twardo oświadcza na koniec rozmowy.

Cesarz Wszech Chorób. Biografia raka, Siddhartha Mukherjee: „Hematolodzy mają krew. Hepatolodzy żółć. Charless Higgins (chirurg onkologiczny) miał wydzielinę prostaty: rzadką, słomkowej barwy mieszaninę soli i cukru, której zadaniem jest nawilżanie i odżywianie plemników. Prostata to zlokalizowany głęboko w kroczu mały gruczoł owinięty wokół ujścia moczowodu u mężczyzn. (Jako pierwszy zidentyfikował ją i uwzględnił na rycinach ludzkiej anatomii Wesalisz). Mimo, że ma wielkość zaledwie orzecha włoskiego (i jego kształt), wykazuje ogromną podatność na rozwój raka”. s 256