Pomyślałem: czas sprawdzić nowych lekarzy z Krakowa i raka prostaty zoperowałem w szpitalu w Nowym Sączu
W marcu tego roku pan pan Krzysztof zdecydował, że wykorzysta nowe możliwości oddziału urologicznego szpitala w Nowym Sączu i zdecydował się na operację robotyczną raka prostaty w szpitalu w Nowym Sączu
Jak informują na swojej stronie internetowej władze Szpitala Specjalistycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu od 1 lipca 2024 roku „świadczenia zdrowotne w zakresie urologii – jako podwykonawca Szpitala – zabezpiecza firma NEO HOSPITAL „. Wraz z tą zmianą nowosądecka placówka zaoferowała pacjentom możliwość operacji raka prostaty z użyciem robota chirurgicznego. Do połowy ubiegłego roku pacjenci, którzy byli zainteresowani tego typu operacjami pomocy szukali w szpitalach w Krakowie, na Śląsku, a nawet decydowali się wyjazd do Rzeszowa.
65-letni pan Krzysztof podjął inna decyzję. – Regularne badania poziomu PSA (przyp. antygen sterczowy PSA pozwala na wczesne wykrycie raka prostaty) wykonywałem odkąd skończyłem 45 lat. W ostatnich latach ten poziom wzrastał. Dwa razy miałem biopsję, ale nie wykazywały one żadnych niepokojących zmian – wspomina.
U pana Krzysztofa na początku 2025 roku poziom PSA wzrósł do 19. – Wtedy pomyślałem, że czas sprawdzić tą nową ekipę medyczną z oddziału urologii w szpitalu w Nowym Sączu, która trafiła tu z Krakowa – opowiada.
– Bardzo bałem się biopsji, bo poprzednie dwie odczułem boleśnie. Choć teraz to już była moja trzecia biopsja, dopiero podczas tej ostatniej miałem poczucie, że badanie jest przeprowadzane profesjonalnie. Potem miałem jeszcze tomografię. Z trudnym do opisania niepokojem czekałem na wyniki tych badań – dodaje.
– Podczas kolejnej wizyty usłyszałem jednoznacznie: to rak. Pierwsza myśl w głowie: no to koniec, umrę. Nerwy brały górę. Ale wtedy pan doktor powiedział do mnie – i zapamiętam te słowa do końca życia! – „nie umrze pan, bo zaczął się pan leczyć” – opisuje pan Krzysztof i do dziś nie potrafi powstrzymać wzruszenia w związku z tymi słowami, choć operację miał w marcu.
Zanim doszło do samego zabiegu, jako pacjent, dostał dokładne wyjaśnienia, jakie opcja leczenia oferuje mu współczesna medycyna. Z tych przedstawionych zdecydował się na operację z wykorzystaniem robota.
– Uderzyło mnie podczas tych wizyt, w jaki sposób ci lekarze podchodzą do pacjentów. Ja nie byłem tylko pacjentem, numerem w kolejce. Czułem, że jestem najważniejszą częścią tego procesu medycznego. Nikt nie krył przede mną możliwych komplikacji w związku z zabiegiem, ale też potrafił dodać otuchy. – opowiada.
Jego decyzję, czyli wybór metody leczenia podtrzymały żona i córka. Pan Krzysztof wymagał tym bardziej pilnego zabiegu, jego tata zmarł na raka prostaty, brat – i to młodszy – też zachorował.
– Przygotowania do zabiegu i sam zabieg szły bardzo intensywnie. Już byłem w szpitalu na urologii, ostatnie badania, a potem raz, dwa, trzy – operacja i po operacji! – mówi.
– Nawet nie bardzo był czas, by się bać, bo już się człowiek budził po zabiegu. Coś tam czułem, że mnie bolało w środku. Ale nie tak bardzo. Jeden dzień poleżałem, drugiego wstałem. Ale nawet tak krótki czas wystarczył mi, żeby zobaczyć poziom zawodowstwa na tym oddziale. Pościel, obsługa, toalety… Człowiek czuje się tam taki zaopiekowany. Tam wszystko było na piątkę! Żeby się tylko nie popsuło… – żartuje.
Dlaczego zdecydował się na operację robotyczną? – Dużo kupuję na Allegro, zawsze najpierw czytam opinie o produkcie. W zdrowiu trzeba postępować tak samo. Zabiegi z robotem mają bardzo dobre opinie. Większa precyzja, szybciej człowiek dochodzi do siebie – wyjaśnia.
Po operacji pan Krzysztof został skierowany na dodatkowe badanie. Przerzutów nie pokazało.