Historia pacjenta Ewelina, 42 lata

Ewelina, 42 lata

Endometrioza
Myślałam, że ból nigdy nie minie. Że to się nie skończy...

Myślałam, że ból nigdy nie minie. Że to się nie skończy…

Torbiele, operacje jajników, w końcu usunięcie macicy. Walka pani Eweliny z endometriozą była drogą pełną bólu, podczas której otarła się o śmierć. – Chcę teraz mówić głośno o tej chorobie, żeby ostrzec inne kobiety, by tak nie cierpiały latami – mówi.

W 2009 roku u pani Eweliny ginekolog zdiagnozował torbiel na jajniku. Trafiła na operację. Okazało się, że ten „wykwit” na jajniku to endometrioza. – Miałam wtedy 29 lat. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że na wiele lat przed tym zabiegiem miałam symptomy tej choroby. To były np. obfite, długie i bolesne miesiączki, których nikt – żaden lekarz, nie kojarzył z endometriozą. A może już wtedy powinien? – zastanawia się pani Ewelina. Te objawy zapowiadające chorobę zostały zignorowane w myśl stereotypu „że boli, bo ma boleć”.
Operacja jajnika była zaledwie początkiem jej kłopotów ze zdrowiem. Zabieg dał jej odetchnąć od bólu, ale nie na długo. Ten wracał co miesiąc – wraz z miesiączką – zamieniając jej życie w piekło. 
Endometrioza jest chorobą zależną od estrogenów, ​​która dotyka głównie kobiety w wieku rozrodczym, pomiędzy 20, a 40 rokiem życia. Polega na obecności ognisk błony śluzowej macicy poza jamą macicy. To tkanka aktywna hormonalnie, co oznacza że „żyje” w rytm cyklu miesiączkowego. Endometrioza to druga, co do częstotliwości występowania, choroba kobiet. Cierpi z jej powodu w Polsce nawet 2 mln kobiet.
„Z uwagi na fakt, że nie jest odpowiednio wcześnie wykrywana lub jest diagnozowana zbyt późno, prowadzi do wielu powikłań, uniemożliwia zajście w ciążę, a dla większości kobiet wiąże się z przewlekłym bólem, który przyczynia się do znaczącej utraty jakości życia” – tyle podręcznikowego opisu.
Historia pani Eweliny w ten schemat wpisuje się wręcz książkowo. W 2012 roku ginekolodzy diagnozują u niej kolejną torbiel, niemal w tym samym miejscu co poprzednia. Znów trafia na stół operacyjny. Dostaje leczenie hormonalne, ale spokój ma nie na długo.
W 2014 roku znów zwija się z bólu, znów ma torbiel, tym razem trzeba już usunąć nie tyle samą zmianę, ale też zrosty po poprzednim zabiegu. W efekcie wycięty zostaje kawałek jajnika.
– Podczas tej operacji lekarz uszkadza mi przewód moczowy. Jest źle, żeby go odciążyć i dać czas na wygojenie chodzę z cewnikiem założonym bezpośrednio do nerki. Coś idzie nie tak, dochodzi u mnie do sepsy. Ląduję na OIOMI-ie. Ledwie udaje mi się przeżyć. Długie miesiące dochodzę do siebie – opowiada Ewelina.
W 2018 kolejna torbiel, kolejny zabieg. Pani Ewelina jest wykończona chorobą. Leki hormonalne pomagają i wytłumiają miesiączki, ale przez nie kobieta tyje. Bardzo szybko przybywa jej 10 kilogramów, których nie cierpi.

Endometrioza robi się coraz bardziej zaawansowana, efekty leczenia hormonami ją dobiją. – Już wiem, że to niedobra droga. Ale czy mam inną? – zastanawia się, bo teraz każdy cykl to niewyobrażalny ból pleców, podbrzusza, promieniujący na całe ciało i zabijający u niej chęć do życia.

Objawy wskazują, że choroba się rozwija, a nawet przyspiesza. Wszczepy endometriozy mogą lokalizować się na jelitach, pęcherzu moczowym, otrzewnej, a także jajnikach i jajowodach powodując np. torbiele jajników, krwiomocz, krwawienie z przewodu pokarmowego. W jej przebiegu dochodzi do tworzenia się zrostów, co z kolei może być przyczyną niepłodności, a także przewlekłego bólu miednicy mniejszej, bólu podczas współżycia czy oddawania moczu.

W tej sytuacji podejmuje radykalną decyzję, bo małe kroki – punktowe zabiegi, dają ulgę tylko na krótko. A właściwie to czas pomiędzy jedną torbielą a pojawieniem się kolejnej jest coraz krótszy.
– Znów szukam ratunku u lekarzy – specjalistów. A ci widzą już dla mnie tylko jedno wyjście: radykalny zabieg, czyli usunięcia jajników, macicy i wszystkiego innego – opowiada Ewelina. 
Po poprzedniej operacji pani Ewelina boi się skalpela w ręce chirurga, bo już wie, ze ten może być nieprecyzyjny. Decyduje się na operację z użyciem robota. Wierzy, że tylko ta metoda pozwoli usunąć ogniska choroby rozsiane wewnątrz jej ciała. – Dużo czytałam o tym robocie, o jego dokładności. O tym, jaką daje pewność podczas zabiegu poprzez powiększenie pola operacyjnego. Było warto się na to zdecydować, bo po operacji lekarze powiedzieli mi, że oprócz narządów rodnych znaleźli ogniska choroby na jelitach, na pęcherzu moczowym. Każda z tych zmian to był zalążek nowej dawki bólu – opowiada pani Ewelina.

Na zabieg usunięcia endometriozy zdecydowała się w krakowskim Szpitalu na Klinach na warunkach komercyjnych. Zdecydowała się opowiedzieć swoją historię, żeby inne kobiety mogły porównać to, co się z nimi dzieje do jej przypadku. – Chcę krzyczeć, obudzić je żeby szybciej szukały skutecznego ratunku, bo endometrioza niszczy życie kobiece, rodzinne, może dewastować związki. Zabiera szansę na potomstwo – podkreśla. – Mnie pomogło wsparcie bliskich i uczucie partnera. To był egzamin na przetrwanie naszego związku. Moja rodzina to teraz nas dwoje. Zobaczymy, co los nam przyniesie…

W krakowskim Szpitalu na Klinach w ubiegłym roku powstało Centrum Leczenia Endometriozy, w którym pacjentki mogą liczyć na pomoc z zakresie diagnostyki i nowoczesnego leczenia operacyjnego z wykorzystaniem robota. Od lipca 2022 r. pracę ginekologów wspiera rozszerzona rzeczywistość, której wykorzystanie pozwala na bezpieczniejsze zaplanowanie i przeprowadzenie skomplikowanych zabiegów usuwania głęboko naciekającej endometriozy.

Więcej inspirującyh historii pacjentek i pacjentów